ZEMSTA ZZA GROBU Jarosław Hebda • Książka ☝ Darmowa dostawa z Allegro Smart! • Najwięcej ofert w jednym miejscu • Radość zakupów ⭐ 100% bezpieczeństwa dla każdej transakcji • Kup Teraz!
Facebook Copyright © 2017 Jack Burlay | Created by: Pureidea Kolejne źródła poddają, że Putin zabijając Prigożyna mógł popełnić jeden z większych błędów w swoim życiu. Dopadnie go zemsta szefa Grupy Wagnera zza grobu? Jewgienij Prigożyn nie żyje. Pojawiły się informacje o zamachu i bombie w samolocie, a brytyjski wywiad ujawnia, że Prigożyna na rozkaz Putina zamordowało FSB. Z ulic zniknęła większość automatów hazardowych, ale budżet i tak wciąż na nich traci. Budżet państwa dzięki nowej ustawie hazardowej miał wreszcie zarabiać na hazardzie. Na razie jednak wciąż traci. Definitywna wygrana z plagą automatów o niskich wygranych nie będzie łatwa. Choć mamy już drugą ustawę, która miała opanować sytuację, to wciąż trudno mówić o sukcesach. Od wejścia w życie nowego prawa 1 kwietnia Krajowa Administracja Skarbowa z rozmachem czyści kraj z automatów, które wciąż działają nielegalnie. Do tej pory, jak podało nam Ministerstwo Finansów, nowej służbie fiskalnej udało się skonfiskować 18 458 maszyn. Ale to, co wydaje się sukcesem, jest w rzeczywistości także kolejnym hazardowym problemem. Bo zatrzymane automaty trzeba przechowywać. Razem z tymi skonfiskowanymi wcześniej przez celników pod koniec czerwca było ich w magazynach ponad 81 tys. Dziś po kolejnych konfiskatach ta liczba może sięgać nawet 90 tys. sztuk. A to i tak jeszcze nie wszystko, bo w szczytowym momencie na rynku mogło być nawet ponad 100 tys. jednorękich bandytów. To najlepiej pokazuje, jak duży był nielegalny rynek. – Ministerstwo Finansów miało takie szacunki, my też komunikowaliśmy, że jeżeli chce całkiem rynek z jednorękich wyczyścić, to musi wziąć pod uwagę koszty, jakie mogą wyniknąć z konieczności ich przechowywania – mówi nam Stanisław Matuszewski, prezes Izby Gospodarczej Producentów i Operatorów Urządzeń Rozrywkowych. – Politycy uważali jednak, że nacjonalizacja, jaką wprowadzą, zapewni państwu tylko zysk – dodaje Matuszewski. Tymczasem zysków nie ma. Jak podało nam MF, za przechowywanie zatrzymanych maszyn musi płacić od 720 do 780 tys. zł miesięcznie. Czyli od wejścia w życie nowej ustawy, z budżetu państwa poszło na ten cel blisko 4 mln zł. Automaty trzeba przechowywać, bo choć tym razem ustawa została notyfikowana Komisji Europejskiej i uczestnikom rynku hazardowego trudniej będzie podważać jej prawomocność, to właściciele skonfiskowanych maszyn mogą zaskarżyć decyzję do sądu. I to na wypadek orzeczenia nakazującego zwrot automatu służby muszą je przechowywać. Jeden z uczestników prac nad ustawą, z którym niedawno rozmawialiśmy, z zaskoczeniem dowiedział się, że te automaty nie wrócą na rynek. – Ustawa przewiduje, że to państwo przejmie monopol nad małym hazardem i zacznie oferować swoje sankcjonowane punkty z automatami. Byłem przekonany, że to właśnie skonfiskowane wcześniej maszyny staną się osią nowej sieci – mówi nam polityk. Totalizator Sportowy, który w imieniu państwa organizuje loterie, ma inny pomysł. Chce wprowadzić nowe maszyny budowane od podstaw w Polsce. Za ich przygotowanie i dostarczenie do punktów odpowiadają: Exatel, Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych oraz Zakłady Łączności nr 1 z Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Docelowo ma pojawić się ich 35 tys., ale w tym roku zainstalowanych będzie tylko kilkaset w pierwszych 50–60 lokalizacjach. Totalizator od trzech miesięcy poszukuje odpowiednich lokali do wynajęcia. Ich właściciele mogą zgłaszać się do spółki. Nieoficjalnie wiadomo, że większość lokalizacji została już ustalona. Nie wiadomo za to, jak idą prace nad automatami – tu panuje wielka zmowa milczenia. Problem w tym, że dopóki ich nie będzie, hazardowa rewolucja przynosić będzie budżetowi tylko obciążenia. A przecież nowelizacja prawa była uzasadniana także tym, że dzięki niej uda się co roku odprowadzić do budżetu 1,5 mld zł. Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL Kup licencję Zemsta zza grobu Jarosław Hebda. 9,00 zł. kup do 13:00 - dostawa jutro. Liczba sztuk. z 1 sztuki. 22 dni do końca (czwartek, 13 kwietnia 2023 07:34:06) dodaj do koszyka. Darmowa dostawa Smart! przy zakupach od 45 zł (punkty odbioru) lub od 65 zł (kurier) Kup do 13:00 - jutro w punkcie⁠.
Kiedy Katy wróciła do domu, od razu pobiegła do swojego pokoju. Dopiero tam mogła dać upust swoim emocjom. Popłakała się. Znowu. W szkole znów same problemy. Ludzie ciągle się z niej śmieją. -Czy jestem gorsza, bo noszę inne ciuchy, nie chodzę na imprezy i nie mam nikogo? Dobrze, że nie wiedzą, że wolę dziewczyny. Wtedy już w ogóle nie daliby mi spokoju. Następnego dnia okazało się, że do klasy Katy dołączyła nowa uczennica. Miała długie, kręcone włosy, które były pofarbowane na niebiesko. Katy od razu zwróciła na nią uwagę. Jednak bała się do niej zagadać. Niebieskowłosa dziewczyna podeszła do niej w przerwie na lunch. -Cześć, jestem Mary-przedstawiła się z uśmiechem. Ślicznie wyglądała, kiedy się uśmiechała. -Hej, Katy jestem. -Nie chciałabyś zjeść ze mną lunchu? Nie znam tu nikogo, a ty wydajesz się miła. -Jasne, siadaj ze mną. Dziewczyny zjadły razem posiłek. Mary opowiedziała, że przeprowadziła się do Seattle, bo jej ojciec stracił pracę w Nebrasce. Okazało się, że dziewczyny mieszkają w sąsiedztwie, więc Mary zabrała Katy swoim samochodem do domu. Po kilku miesiącach Katy odważyła się powiedzieć przyjaciółce, że się w niej zakochała. Niebieskowłosa dziewczyna była bardzo zdziwiona. -Ale ja... Ja jestem hetero... Nie mówiłam ci, ale Adam poprosił mnie o chodzenie... I zgodziłam się... Wiesz, Katy, jeśli ty mnie kochasz, to chyba byłoby lepiej, jeśli nie spotykałybyśmy się przez jakiś czas...-Mary szybko ją przytuliła i wyszła. Katy popłakała się. Przez kilka dni nikomu się nie pokazywała. Zaczęła się ciąć. Postanowiła,że zrobi to, co chciała zrobić zanim poznała Mary. Napisała list do rodziców. Przeprosiła ich za wszystko. Kupiła nową żyletkę i wódkę. W szafce znalazła tabletki nasenne. Połknęła całe opakowanie. Popiła je wódką. Dla pewności podcięła sobie żyły. Rano, kiedy mama poszła obudzić córkę do szkoły, znalazła ciało Katy. Całe Seattle obiegła wieść o samobójstwie siedemnastoletniej dziewczyny. Mary domyśliła się, że to z jej winy. Załamała się. Nie poszła nawet na pogrzeb. Nie dałaby rady spojrzeć na trumnę. Po kilku latach Mary, która wzięła ślub z Adamem, nadal pamiętała o samobójstwie przyjaciółki. Nie mogła o tym zapomnieć, chociaż próbowała. Chodziła do psychologa. Pewnego dnia w życiu Mary zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Kiedy w jesienny wieczór kobieta siedziała z mężem w ogrodzie, nagle zerwał się silny wiatr. Szybko uciekli do domu, więc nie zobaczyli, że liście ułożyły się w napis 'POŻAŁUJESZ SZMATO'. Kilka dni później młoda kobieta nie mogła znaleźć swojej ulubionej karmazynowej szminki, którą zostawiła na toaletce. Zawsze ją tam zostawiała. Zaniepokoiła się, ale nawet nie podejrzewała tego, co ją czeka. W wieku dwudziestu siedmiu lat Mary zaszła w długo oczekiwaną ciążę. Promieniowała szczęściem. Z radością oczekiwała swojej małej córeczki. Razem z Adamem postanowili dać jej na imię Jane. Była w szóstym miesiącu. Jak co rano poszła do łazienki, aby przygotować się na czekający ją dzień. Uczyła dzieci w szkole podstawowej, więc jeszcze chodziła do pracy. W łazience przeżyła szok. Wszystkie rzeczy walały się po podłodze. Na lustrze dostrzegła napis wykonany krwią. Litery były niewyraźne. Zdołała jednak odczytać słowa 'NIGDY NIE BĘDZIESZ SZCZĘŚLIWA! NIE PO TYM, CO MI ZROBIŁAŚ, SUKO! TWOJA NA ZAWSZE K.'. Mary zrobiło się słabo. Adam znalazł ją kilka chwil później, kiedy kończyła sprzątać. Powiedziała mu, że rozsypała puder. Pomógł jej i zjedli razem śniadanie. Po posiłku Mary poszła do pracy, a Adam został w domu. Pod samą szkołą dostała skurczy. Były bardzo silne. Dyrektorka, która właśnie przyszła, wezwała karetkę. W szpitalu zrobili cesarskie cięcie. Dziecko urodziło się martwe. Mary była załamana. Jej córeczka, jej Jane... Jak to możliwe? Chciała zadzwonić do Adama, ale on nie odbierał. Koło południa do jej sali weszli policjanci. Powiedzieli, że w jej domu wybuchł pożar. Znaleźli zwęglone ciało. Przyczyną pożaru był wybuch gazu. Stwierdzili, że musiał się wcześniej ulatniać i wystarczyło, że Adam zapalił światło. Nie miał szans na przeżycie. Jednak Mary wiedziała, że to nie mógł być wypadek. Zawsze zakręcali butlę z gazem. Odkręcali ją jedynie, gdy musieli coś ugotować. Po kilku tygodniach terapii u psychiatry, Mary, która popadła w depresję, wyprowadziła się z Seattle. Pojechała do Nowego Jorku. Wiedziała jednak, że to nie koniec jej problemów. Problemów z Katy.
Zemsta zza grobu? Po tym, jak 20 marca ubiegłego roku Nikolas Sarkozy został zatrzymany przez policję w związku z nielegalnym finansowaniem jego prezydenckiej kampanii wyborczej w 2007 roku przez ówczesnego libijskiego przywódcę Ś.P. Muammara Kadafiego sprawa ta ma swój ciąg dalszy.
{"type":"film","id":665439,"links":[{"id":"filmWhereToWatchTv","href":"/film/Zemsta+zza+grobu-2015-665439/tv","text":"W TV"}]} powrót do forum filmu Zemsta zza grobu 2017-12-20 15:12:09 co to jest ? mozliwy horror ? KAMILLO2020 chłam podobny do horroru grobowa cisza , amatorska produkcja KAMILLO2020 eeeeeeeeeeeeeeee to coś to taka kupa że wolałnbym zjeść peta z ulicy niż dooglądać to do końcagra aktorska ,,,,eee naprawde nie ma tu mowy o tym dorośli ludzie prubujący udawać współczesny slang nowego pokolenia żenadaklimat filmu... to naprawde straszniej jest jak ide do piewnicy zapalić w piecudla fszystkich fanów HoRRORU "jak się szanujecue" !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!To w NOGIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIII !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!ZDALA Od Tego FILMU!!!!!!!{chodź słowo "film" w tym przypadku to wielkie nadużycie słowne z mojej strony pozdrawiam NARKOZA GERO6663E dzieki bo mialem ogladac ale tylko bym sie wkur....ł widze :) KAMILLO2020 jeden z najgorszych horrorów jakie oglądałem w życiu, już bym wolał godziny siedzieć i patrzeć się w ścianę niż obejrzeć ''to coś'' po raz drugi
Tajna misja w Seulu (2017) Lektor PL premium. 1080p 01:31:01. Tajemnica rzeki (2022) Lektor PL premium. 1080p 01:28:19. Benek rozrabiaka (2011) Dubbing PL premium.
FilmJonah Lives20151 godz. 34 min. {"id":"665439","linkUrl":"/film/Zemsta+zza+grobu-2015-665439","alt":"Zemsta zza grobu","imgUrl":" nastolatków w ramach beztroskiej zabawy przywołuje ducha. Na ich wezwanie odpowiada zamordowany i żądny zemsty Jonah. Więcej Mniej {"tv":"/film/Zemsta+zza+grobu-2015-665439/tv","cinema":"/film/Zemsta+zza+grobu-2015-665439/showtimes/_cityName_"} {"linkA":"#unkown-link--stayAtHomePage--?ref=promo_stayAtHomeA","linkB":"#unkown-link--stayAtHomePage--?ref=promo_stayAtHomeB"} Grupa imprezujących nastolatków nieświadomie przywołuje do świata żywych umęczoną duszę zamordowanego mężczyzny, Jonaha. Beztroska zabawa z dreszczykiem szybko zamienia się w najgorszy kręcono w Canton, Brocton i Fall River (Massachusetts, USA). Daję punkt za muzykę, kolejny za to że z horroru wyszła im komedia, i trzeci punkt daję za to że dobrze by się go oglądało po alko. Niestety ja go obejrzałem na trzeźwo. co to jest ? mozliwy horror ? Najgorszy "horror" jaki widziałam w życiu. Dałabym 0 gdyby się dało. OMIJAĆ SZEROKIM ŁUKIEM!
Krwawy horror o grupie nastolatków, która nieświadomie przywołuje z zaświatów zamordowanego mężczyznę. Na skutek naruszenia zasad dotyczących tablicy Ouija, grupa imprezujących nastolatków nieświadomie przywołuje do świata żywych umęczoną duszę zamordowanego mężczyzny, Jonaha.
Na sugestię o możliwości podłożenia bomby, kolegom Konrada uśmiechy zniknęły z ust w jednej sekundzie. Wiedzieli, że konkurencja w tej branży jest ostra i samochód z podłożonym ładunkiem wybuchowym mógł być próbą wyeliminowania ich z nielegalnego rynku. Zaczęli go dokładnie oglądać. Gruby przyniósł swój komputer i podłączył się do gniazdka komputerowego w samochodzie. Po chwili zameldował: – W elektronice nikt nie grzebał. Wszystko w porządku. – Pod spodem też – stwierdził Jaro podnosząc się z kolana – wygląda na to, że jest czysty. – Bagażnika nie mogę otworzyć – zawołał z tyłu Misiek. – OK. Wtaszczymy go do środka na luzie bez włączania silnika – wydał polecenie Konrad. – W środku spróbujemy otworzyć bagażnik. Bez dalszych dywagacji wtoczyli samochód do garażu na jedyne wolne stanowisko. Gruby usiadł za kierownicą i popatrzył na deskę rozdzielczą. Potem wyjął kluczyk ze stacyjki i obszedł auto od tyłu. – Te modele mają taką blokadę bagażnika, która czasem nawala. Wtedy trzeba ustawić odpowiednio zamek w klapie, a potem przekręcić kluczyk w stacyjce tak jak przy wyłączeniu silnika i wtedy klapa się otwiera. Zaraz to sprawdzę. Zrobił jak powiedział i po chwili usiadł za kierownicą i przekręcił kluczyk w stacyjce. Zamek z tyłu szczęknął i klapa bagażnika otworzyła się sama. – Jasna cholera! – usłyszał z tyłu przekleństwo, które wyrwało się z ust Miśka. – Co znalazłeś? – zapytał przez otwarte drzwi Gruby. – Worek z pieniędzmi? – Chodź zobacz sam. Gruby wysiadł z samochodu. Zobaczył zdziwione i trochę przerażone miny swoich kolegów. Zrobił kilka kroków i spojrzał do bagażnika. – A niech mnie piorun trzaśnie – powiedział półgłosem i zamilkł. W środku, zawinięte w folię, leżało ciało młodej kobiety. Tylko głowa nie była zakryta. Na wysokości tułowia wyraźnie przebijała się ciemna czerwień zakrzepłej krwi.
Sport. Filmy. CANAL+ Original. Dokumentalne. Dzieci. Kanały. Sprawdź ofertę. Zwolniony z pracy wojskowy Derczyński nabiera przekonania, że wpadł na trop spisku. Mężczyzna wierzy, że zarówno on sam, jak i jego rodzina są w wielkim niebezpieczeństwie. Dzisiaj kolejny raport z potyczek w Starym Świecie rozegranych wg systemu "Hordes of the Things". Tym razem na polu bitwy stanęły armie Książąt Wampirów i Chaosu. Zapraszam do lektury. Tło fabularneKiedy Joachim von Carstein, daleki krewny niesławnego Manfreda, zorientował się, że został wywiedziony w pole zapałał chęcią zemsty. Okazało się, że bunt chłopów, który z łatwością zdławił był tylko pretekstem żeby wywabić go z jego siedziby. W tym czasie niewielka armia Chaosu wdarła się do jego zamku i ukradła jedną z jego najcenniejszych rzeczy - tajemniczy amulet w kształcie oka. Wampir nie znał pochodzenia, ani możliwości artefaktu, ich poznawanie zajmie lata, ale przecież miał czas. Wiedział jedynie, że skoro siły Chaosu pragną go mieć, to musi być cenny i tym bardziej warto go odzyskać. Joachim zebrał swoje oddziały i ruszył w pogoń. Mimo, że od ataku minęło kilka dni, miał przewagę. Jego żołnierze nie potrzebowali jedzenia ani snu, mogli maszerować bez przerwy. W końcu udało mu się dogonić armię Chaosu, tuż przed portalem przez który chcieli uciec... Składy armii Chaos 1x Hero (gen) - 4AP 4x Blades (Chaos warriors i Bloodletters) - 8AP 1x Behemoth (Dragon ogres) - 4AP 2x Warbands (Marauders) - 4AP 2x Knights (Chaos knights) - 4AP Suma - 24AP Książęta Wampirów 1x Hero - 4AP 3x Blades (Grave guards w tym generał) - 6AP 2x Hordes (Zombie) - 2AP 2x Beasts (Dire wolves) - 4AP 2x Knights (Black knights) 4AP 1x Flyer (Fell Bats) - 2AP 2x Lurkers (Ghouls) - 2AP Suma - 24AP Na wzgórzu bohater Chaosu obserwuje hordy ożywieńców z którymi przyjdzie mu się zmierzyć (w tle odnóża Szczoty w szczęśliwym niebieskim dresie ;) Milczące szyki nieumarłych, poza stołem lurkers czekają na dogodny moment aby zaatakować (obok nich w szklance wiadomo - kolka). Siły Chaosu zajęły dogodne pozycje po obu stronach wzgórza. Na szczycie stanął bohater z wiernymi maruderami. Ożywieńcy uformowali szyki za mokradłem, czeka ich trudna przeprawa przez grząski teren. Ożywieńcy, popychani mroczną magią, ruszają "żwawo" naprzód. Chaosyci trochę wolniej, ale wiadomo dlaczego, zabijanie już raz zabitych nie przynosi dużej chwały. Piechocie nieumarłych udaje się przekroczyć w końcu bagna. Wilki na mokradłach przygotowują się na przyjęcie morderczej szarży dzikich maruderów. Konnica Chaosu staje naprzeciw ożywieńczej kawalerii. Dochodzi do starcia w centrum. Bohater z łatwością pokonuje i niszczy wilki, maruderzy również wygrywają walkę, ale jedynie odpychają przeciwnika w głąb mokradeł. W szale bojowym nie odpuszczają bestiom i gonią je. Na prawej flance konnica Chaosu szarżuje, ale nie odnosi zwycięstwa. Maruderzy, którzy wkroczyli na mokradła wpadli w zasadzkę, od frontu zaatakowały ich wilki ze wsparciem hord zombie, a od flanki ghoule czające się do tej pory we mgle. Ci którzy przeżyli masakrę, potonęli w bagnach, oba oddziały piechoty przestają istnieć. Na prawej flance trwa walka konnych oddziałów do której dołączają nietoperze atakujące od tyłu rycerzy Chaosu. W tej sytuacji skoordynowany odwrót nie był możliwy i rycerze giną pod kopytami ożywieńczej jazdy. Generał sił Mrocznych Bogów decyduje się na frontalny atak swoimi doborowymi oddziałami piechoty. Tylko one mogą zmienić losy bitwy. Wszystko albo nic. Smocze ogry atakują flankę piechoty nieumarłych. Ryzykowny manewr, ale jeśli się uda ożywieńcy przestaną być zagrożeniem. Na prawej flance rycerze Chaosu nie dają za wygraną i nie ustępują pola przeważającym siłom wroga. Niestety, łaska bogów Chaosu pojawia się i znika w najmniej spodziewanym momencie, wojownikom Chaosu zabrakło szczęścia. Obrońcy grobowców skutecznie się bronią i odpychają przeciwnika, dla smoczych ogrów oznacza to zepchnięcie w teren nieprzekraczalny i w efekcie ich rozbicie. Ten moment generał armii nieumarłych postanowił wykorzystać. Zaatakował pozostały przy życiu oddział rycerzy, oddział zombie zablokował bohatera Chaosu w razie niepowodzenia ataku. Jednak rycerze Chaosu mimo, że potężni, mają swoje ograniczenia i giną pod ciosami wrogów. Pozostałe resztki armii Chaosu uciekają w stronę portalu. Ożywieńcy odnieśli zwycięstwo. Podsumowanie To była pierwsza wygrana przeze mnie bitwa po serii porażek z Chaosem Szczoty (w sumie trzech). Nie miałem szczęścia przy losowaniu krawędzi z której będę atakował i wylosowałem tą której najbardziej nie chciałem. Początkowo zakładałem, że oba oddziały bestii ustawię na lewej flance, za skałami. Ich zadaniem miało być szybkie dotarcie przez las do twierdzy przeciwnika i zaatakowanie jej. Liczyłem, że trochę pomiesza to szyki Szczocie, ale ostatecznie zrezygnowałem z tego planu. Dlatego, że wydawanie rozkazów bestiom za skałami i w lesie pochłonęłoby dużo punktów dowodzenia, których mogłoby nie starczyć w kluczowym momencie. Poza tym obawiałem się, że kiedy maruderzy wkroczą w niebronione bagna będą mogli z łatwością atakować flanki moich ożywieńców. Trzeba przyznać, że Chaos nie jest łatwym przeciwnikiem. Szczota wybrał do tej bitwy same trudne do zabicia oddziały, a przede wszystkim blok cięzkiej piechoty, z którą zawsze miałem problemy w poprzednich bitwach. Z pewnością atutem ożywieńców były oddziały lurkerów, chociaż udało mi się wystawić tylko jeden, ale to jego atak na flankę zdecydował o rozbiciu maruderów. Poza nimi mile zaskoczyły mnie hordy, oddział tani i właściwie bezużyteczny w walce, dwa razy stał się bardzo przydatny. Raz wspierając wilki w walce z maruderami, a drugi raz łapiąc w strefę kontroli bohatera Chaosu ograniczając jego możliwości manewrowania. Dowodzenie nieumarłymi brata było ciekawą odmianą od ciągłego manewrowania Imperium, które ostatnio nie miało dobrej passy :) Ostatnie prosecco hrabiego Ancillotto (2017) Napisy PL premium. 1080p 01:40:59. Jesień we Francji (2017) Napisy PL premium. 1080p 01:25:30. Dwie Ireny (2017) Lektor Historia Luty, rok 1943 Podstarzały mężczyzna, ubrany w długi czarny płaszcz, oraz kapelusz szedł zdenerwowany ulicami Krakowa, trzymając w rękach dwie paczki. Zaraz za nim, szły dwie dziewczyny lat około 25. Cała trójka była już mocno zmęczona i ukradkiem przemykała się pośród innych przechodniów. Córki zostały okradzione w pociągu i teraz tylko ich ojciec, miał czym pohandlować. Czarny rynek prosperował dobrze. Jeśli ktoś miał łeb na karku, to bez większych problemów mógł zapewnić byt rodzinie. Była to jednak ryzykowna gra. Gdy wreszcie udało się dotrzeć na umówione miejsce i sprzedać odpowiedniej osobie trochę amunicji, oraz tytoniu, cała rodzina wracała już spokojniejszym krokiem w stronę dworca. Zauważyli już budynek, gdy podszedł do nich niemiecki patrol. Dziewczyny nie posiadały dokumentów, gdyż straciły je w pociągu. Żołnierze zabrali je więc na posterunek, gdzie zainteresowało się nimi Gestapo, gdyż pasowały do rysopisu dwóch kobiet, podejrzanych o działalność w AK jako łączniczki. Córki zatrzymano, a ojca, który chciał z nimi zostać i porozmawiać z funkcjonariuszami niemieckiego aparatu terroru pobito przed posterunkiem. Staruszek nie mógł nic zrobić. Wiedział o tym doskonale, jednak jeszcze przez chwilę patrzył na drzwi wejściowe prowadzące do wnętrza budynku. Następnie powoli odszedł i pojechał do domu. Maj, rok 1943 Starszy pan, pomarszczony jeszcze bardziej niż przed kilkoma miesiącami siedział na ganku swojego domu i jadł orzechy. Jego zniszczone od pracy ręce ledwo co utrzymywały nożyk. Po chwili zauważył, jak ktoś idzie w jego kierunku polną drogą prowadzącą do jego drzwi. Rozpoznał, że to jego sąsiadka. Kobieta widząc go przyspieszyła kroku i już po chwili była na ganku. Poinformowała go o tym, że przyszedł telegram, z którego wynika, że obie jego córki zginęły w Auschwitz. Pomimo tego, że staruszek nie sądził, by jeszcze kiedykolwiek miał je zobaczyć, ta informacja nim wstrząsnęła. W głębi jego duszy wciąż tliła się iskierka nadziei. Było to naiwne, ale pomagało mu w życiu. Kobieta postanowiła zostawić go samego, aby mógł w spokoju to przegryźć. Tak się jednak nie stało. Wieczorem, staruszek powiesił się w swoim pokoju, gdyż nie widział już sensu, by żyć dalej. Jego żona umarła jeszcze przed wojną, a córki były jego oczkiem w głowie. Teraz pozostał już sam.... Marzec, rok 1944 Mężczyznę, znalazła na następny dzień ta sama kobieta, która doręczyła mu wiadomość. Kilka dni później odbył się pogrzeb i od tego czasu dom stał pusty. Na wiosnę, 1944 roku, Niemcy przeprowadzili zakrojoną na szeroką skalę operacje, wymierzoną w partyzantów. Przeszukiwali dom po domu, w poszukiwaniu broni, radiostacji, partyzantów, czy Żydów. Jeden z oddziałów, dowodzonych przez Sturmfuhrera SS wszedł do opuszczonego domu, w którym kiedyś mieszkał staruszek wraz z córkami. Zaczęli dokładnie przeszukiwać to miejsce. Gdy jeden z żołnierzy, otworzył drzwi do sypialni, zaraz zawołał resztę, gdyż znalazł tam wisielca. Z uwagi na to, że nie było czuć smrodu rozkładającego się ciała, osoba ta musiała popełnić samobójstwo bardzo niedawno. Po chwili w pokoju było już kilku żołdaków, którzy przyglądali się ciału mężczyzny. Dyskutowali głośno, aż w pewnej chwili wszyscy zamarli. Trup wiszący na sznurze sam zaczął się powoli obracać w ich kierunku. Gdy zobaczyli jego twarz, wszyscy jak na komendę wybiegli z domu. Zaczęli gorączkowo tłumaczyć swojemu dowódcy, co tam zastali. Trup miał odwrócić się w ich kierunku, otworzyć oczy i powiedzieć coś w niezrozumiałym języku. SS-man spojrzał na nich ze złością w oczach i gdy wyciągnął z kabury swoją broń wszedł do środka. Nikt inny się na to nie odważył, inna sprawa, że cała reszta widziała trupa, a tylko dowódca nie. Po chwili rozległy się strzały i dało się słychać krzyk. Po dłuższej chwili żołnierze weszli do środka. Nie było ani śladu po wisielcu. Na ziemi natomiast, leżał ich dowódca, a na twarzy dało się widzieć wyraz przerażenia. Nie żył, jednak usta miał wciąż otwarte, a oczy wydrapane. Niemcy jak najszybciej opuścili to miejsce i odjechali. Czerwiec, rok 2014 Dom, o którym mowa stoi pusty. Od kilkudziesięciu lat nikt się tam nie wprowadził, nawet nie wykupił ziemi na której stoi. Miejscowi niechętnie wracają pamięcią do tamtych wydarzeń. Sądzą, że to miejsce jest przeklęte i trzymają się jak najdalej od niszczejącej już chałupy. Starsi mieszkańcy wciąż pamiętają widok twarzy przerażonych Niemców, którzy w pośpiechu pakują się na ciężarówkę. Niektórzy widzieli też ciało ich dowódcy. Dwadzieścia lat temu umarła kobieta, która przyniosła staruszkowi telegram. Gdy żyła, to co roku, w dniu gdy mężczyzna popełnił samobójstwo paliła znicz na progu jego domu. Niektórzy mówią, że w dniu w którym umarła kobieta, w opuszczonej chałupie paliło się światło... Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać Inne od tego autora Czas czytania: ~6 minut Wyświetlenia: 10 777 Czas czytania: ~1 minuta Wyświetlenia: 73 297 Czas czytania: ~4 minuty Wyświetlenia: 7 560 Czas czytania: ~poniżej minuty Wyświetlenia: 826 Archiwum Czas czytania: ~12 minut Wyświetlenia: 23 460 Czas czytania: ~3 minuty Wyświetlenia: 6 561 Czas czytania: ~8 minut Wyświetlenia: 9 142 Czas czytania: ~3 minuty Wyświetlenia: 5 258 Najnowsze i warte uwagi Czas czytania: ~5 minut Wyświetenia: 24 480 Czas czytania: ~86 minut Wyświetenia: 26 473 Czas czytania: ~6 minut Wyświetenia: 15 544 Czas czytania: ~8 minut Wyświetenia: 18 642 Czas czytania: ~2 minuty Wyświetenia: 64 036 Czas czytania: ~18 minut Wyświetenia: 20 768 Artykuły i recenzje Czas czytania: ~4 minuty Wyświetlenia: 10 247 Czas czytania: ~2 minuty Wyświetlenia: 25 001 Czas czytania: ~1 minuta Wyświetlenia: 12 874
ZEMSTA ZZA GROBU? Data publikacji 17.05.2020 Na śladach wstrząsającej zbrodni w Poznaniu. Prochy zamordowanego przed siedmiu laty wołają
1.„Pamiętaj, zależy mi wyłącznie na Dziennikach. Pogrzeb urządź skromny, niech przemówi Janek Englert, nikt więcej, żadnych mów oficjalnych, żadnych odznaczeń, żadnej Alei Zasłużonych. Chcę leżeć z Żoną w rodzinnym, XIX-wiecznym grobie na Powązkach. Natomiast później, zza grobu, chcę przypieprzyć wszystkim Dziennikami” – cytuje we wstępie córka Zuzanna Łapicka. Najtrafniej i jako pierwszy skomentował „marzenie” aktora Wojciech Majcherek: Łapicki „przypieprzył” przede wszystkim sobie. Grał całe życie rolę dżentelmena, po śmierci chciał wreszcie wystąpić w innej roli. Tylko w jakiej? że każdy aktor – świadomy ulotności swojej sztuki – pracuje na miejsce w historii i jeżeli temu zaprzecza, to zwyczajnie kłamie. „Nie wierzcie aktorom” – powtarzał często sam Łapicki i miał rację. Narcystyczne Dzienniki mogły dzięki ekshibicjonistycznej szczerości obnażyć skrywane za maskami emocje, własne i cudze; pokazać wycinek prawdy o środowisku artystycznym z punktu widzenia jego istotnego uczestnika. To jest prawda często ukrywana za kulisami, która niszczy monolity ze spiżu, ponieważ dotyka ludzkiej małości, zawiści, cynizmu czy koniunkturalizmu. Czy jest to jednak prawda ciekawa?Aktorzy bardzo lubią grać w życiu role skromnych. Tym wybitnym to się nawet udaje. Jacy są po zmyciu charakteryzacji z twarzy? Janusz Majcherek napisał kiedyś, że w tym środowisku wszyscy wszystko wiedzą najlepiej i wszyscy wszystkich uważają za idiotów. Jeden drugiego utopi w łyżce wody, klęska „przyjaciela” uskrzydla, ale już sukcesu nie daruje mu nigdy. Małość i zazdrość są ludzkimi uczuciami, ale z nakazu kultury są wstydliwe, więc wypada je ukrywać. „Antczak leży na mordę z Chopinem, podobno okropne, stare i nikt nie chodzi. A Pszoniak rozłożył Dożywocie, nie do wiary. Nieśmieszne, nudne i ponure. A Gucio [Holoubek – przyp. red.], jako Twardosz, się sypie. Same sukcesy. Idę do kościoła uderzyć się w piersi z tej radości” – pisał złośliwie Łapicki. Przy innej okazji dodawał: „Robię się okropny na starość. Nigdy nie zazdrościłem, a teraz zmieniam się w Świderskiego. Niedługo będę gonił ludzi z nożem po ulicy”. Cóż, w ostatniej chwili ratował się ostrzem autoironii. Tylko że wydawała się ona nieszczera. Łapicki dobrze wiedział, że dystans zawsze jest w cenie. Ale lektura Dzienników nasuwa przypuszczenie, że dystans Łapickiego był elementem wykreowanego wizerunku. Pod spodem kipiały emocje, a wiecznie niedopieszczone ego dopominało się o swoje zakończył pisać po śmierci pierwszej żony w 2005 roku, a rozpoczął w 1984 – po stanie wojennym i zdławieniu pierwszej „Solidarności” przez juntę generała Jaruzelskiego. Pisał już wcześniej, zarówno felietony publikowane w „Teatrze”, jak i Notatki rektora w czasie wojennym. W 1984 roku wciąż jeszcze pełnił funkcję rektora PWST. Jeżeli mierzyć miarą przyzwoitości stosunek Andrzeja Łapickiego, ówczesnego działacza opozycji, jego magnificencji, do władz schyłkowego PRL-u – byłaby to miara wysoka. Nie przekroczył granicy kompromisu, poza którą nie mógłby spojrzeć w lustro. Mało spektakularny zapis zmagań Łapickiego z prowokacjami komunistów, usiłującymi skłócić go ze środowiskiem, pozostanie cennym dokumentem końcówki parszywej 1989 przyniósł Łapickiemu zwycięstwo w pierwszych częściowo wolnych wyborach. Został posłem z ramienia „Solidarności” w sejmie kontraktowym. „Wybrali cię na całym świecie, co przy tym jakaś rola” – powiedziała mu Maja Komorowska. Podczas jednego z posiedzeń zgłosił interpelację w sprawie Katynia. „Stwierdziłem, że to, co usłyszeliśmy, jest zajęciem przez rząd oficjalnego stanowiska – że Katyń to dzieło stalinowskiego NKWD. Potem powiedziałem o wdowach, które tyle lat żyją w cieniu Katynia, a były dwudziestoletnimi dziewczynami żegnającymi swoich mężów, młodych podporuczników idących na wojnę, którzy skończyli w Lasku Katyńskim. […] Po raz pierwszy oficjalnie przyznano, że Katyń to Ruscy” – zapisał. Kilkanaście miesięcy później został prezesem zjednoczonego Związku Artystów Scen Polskich. Tymi aktami przechodził do historii jako działacz i polityk, reprezentant odbudowywanego społeczeństwa rzeczywistość władzy szybko go znudziła, kulisy politycznych gier i układów mocno rozczarowały. W Dziennikach nie szczędził nikogo. Obecność postkomunistów w życiu publicznym bolała go najbardziej. Po wygranych przez SLD wyborach w 1993 roku komentował: „Katastrofa większa, niż się spodziewałem. Naród po mszy wstał z klęczek i oddał głosy na komunę. Naród pijaczków i kundli. Byle kaszanka była tańsza. Cóż za wstrętne miejsce. Anus mundi. I jak tu coś robić? Nic się nie chce, znowu te mordy w telewizorach, znowu ci towarzysze. I to, czego Bierut nie osiągnął wyrywaniem paznokci, tu stało się dobrowolnie”. Krytykował z naiwnej pozycji swoje naturalne środowisko: „Unia [Demokratyczna] prowadzi niezrozumiałą politykę. Wystąpiła przeciw uznaniu stanu wojennego za bezprawny i przeciw potępieniu UB i MBP. Nic nie rozumiem”. W innym miejscu zionął na ustawę lustracyjną przeprowadzoną przez prawicę, przy okazji dowodząc, że nie bardzo rozumie jej ideę: „A tu bagno – wymyślili uchwałę przeciwko ubekom, każdemu to można przypisać, kto jest z innej partii”. W końcu stwierdził: „Umieram już z tej polityki. Czuję się jak w fabryce marmolady. Na większości spraw się nie znam, a siedzieć muszę. Przez 45 lat zajmowałem się teatrem, czyli sobą, a teraz muszę się znać na wszystkim”. Postanowił skrócić sobie te męki. Porzucił więc role społeczne dla wypróbowanego kostiumu ani praca w teatrze, ani w szkole teatralnej nie przyniosła mu już satysfakcji. Albo inaczej: jednego dnia oddawał się jej z radością i poczuciem sensu, drugiego – czuł się zniechęcony do całego świata, żył w poczuciu klęski swoich wyborów („Miazga. Wszystko rozbite, bezkształtne. Na czymś to polega, że straciłem swój jeżeli nie zapał, to chociaż wiarę w celowość tego, co robię”). Łapicki w ogóle często się wszystkim nudzi na kartkach Dziennika, chwilami trudno oprzeć się wrażeniu, że narcyz jest zmęczony także samym sobą. Z aktorstwa postanowił się wycofać w 1995 roku, po jubileuszu pięćdziesięciolecia pracy scenicznej. Tutaj intuicja go nie zawiodła. Nie mógł nigdy mierzyć się ani z Tadeuszem Łomnickim, ani z Gustawem Holoubkiem. Emploi wiecznego amanta i ograniczone możliwości wyłączały aktora z poważniejszych zadań na scenie. Był tego w pełni świadomy, dlatego dwukrotnie w tym czasie odrzucił propozycję występów w sztuce Françoise Sagan o intrygującym tytule Omdlały koń. Styl gry, którym zasłynął, nigdy nie był szczególnie w cenie, a już zwłaszcza w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, w dynamicznie zmieniającym się teatrze. Stał się po prostu anachroniczny. Łapicki potrafił lekko, błyskotliwie prowadzić dialog w komedii salonowej, dobrze skrojonych angielskich sztukach, francuskim bulwarze. Jego nieszczęście polegało na tym, że minął się ze swoim czasem. W Polsce aktor z manierami dżentelmena najlepiej prosperowałby przed wojną. „Jestem aktorem od kanapy i dwóch par drzwi” – żartował. W wywiadach snuł opowieści o tym, jak inteligencja przeszkadzała mu w aktorstwie. Zdolniejszym od niego jakoś nie przeszkadzała. Nie chciało mu się grać, więc wymyślił aktorstwo z dystansem. Tylko żeby teatr był żywy, przejmujący do bólu, musi się narodzić z krwi i potu. Trzeba mu oddać wszystko. Łapicki na scenie nigdy się nie aktorstwo, namaszczony przez Aleksandra Bardiniego został „strażnikiem Fredry” i reżyserem kolejnych sztuk hrabiego. Nie poszedł jednak ani drogą Jerzego Kreczmara, który dokonywał dyskretnej rewizji tradycji interpretacyjnej, ani rewolucyjną ścieżką Grzegorza Jarzyny. Dzięki wybitnym aktorom, po fredrowskich przedstawieniach Łapickiego pozostało kilka ról: Joanna Szczepkowska jako Aniela w Ślubach panieńskich; Ignacy Gogolewski jako Rejent Milczek, Damian Damięcki jako Papkin, Wiesław Michnikowski jako Dyndalski w Zemście, przedstawieniu, które było ukoronowaniem dyrekcji Łapickiego w Teatrze Polskim. Szkoda, że poza zdawkowymi uwagami nie poświęca im więcej miejsca w teatru objął w 1995 roku. Liczył już wtedy ponad siedemdziesiąt lat. Jeżeli coś naprawdę kompromituje Łapickiego w tych zapiskach, to jego pomysł na ten teatr i uwagi estetyczne dotyczące przedstawień kolegów. Jerzego Grzegorzewskiego nie rozumie, a więc nie toleruje, nazywa reżysera „hochsztaplerem”, a jego Noc listopadową – „czterema godzinami popisów grafomańskiej paranoi”. O kanonicznym Ślubie Gombrowicza w reżyserii Jerzego Jarockiego napisał: „Już nie znoszę tej sztuki. Przedstawienie perfekcyjne, ale, po pierwsze, Radziwiłowicz nadęty, bez wdzięku, a po drugie i najważniejsze, Gombrowicz to psotny gimnazjalista, i tak go trzeba grać. To nie jest wielka literatura, więc nie można z niej robić Dziadów. Kto to wreszcie zdemistyfikuje?”. Jak do tej pory nikt się nie dyrektor teatru marzył o reżyserach bliskich mu pokoleniowo: Andrzeju Wajdzie i Jarockim, rozmawiał z Krzysztofem Nazarem i Maciejem Prusem. Ostatecznie tylko Prus reżyserował w Teatrze Polskim. Dyrektor Łapicki nie miał konkretnego programu (poza uczynieniem z Teatru Polskiego „domu Fredry”), wiedzy na temat pokolenia młodych reżyserów, nowej dramaturgii. Został mu więc park jurajski. „Zdecydowałem, że po Coctail party Prusa pójdzie Polityka Perzyńskiego. Doznałem iluminacji: to jest świetne, o sejmokracji w 1924 roku. Zupełnie jak dzisiaj”. Czy można tak było prowadzić teatr? Okazało się, że można; wystarczyło go watować uznanym swojego nazwiska Łapicki obniżył rażąco we wczesnej młodości, czego konsekwencje ponosił do końca życia. „Znowu ten głos zza grobu, kiedy już wszyscy zapomnieli. I znowu ten cień na mnie zachodzi” – napisał przy kolejnej emisji Polskiej Kroniki Filmowej. Pełnił funkcję jej lektora w najmroczniejszych czasach stalinowskich. Przypominanie tego faktu doprowadzało aktora do wściekłości. „Popełniłem największy błąd swojego życia” – przyznawał. Był zbyt inteligentny, żeby nie wiedzieć, w co się wpakował. Nie był chłopakiem z awansu, którym władza ludowa mogła dowolnie manipulować. Był synem profesora prawa rzymskiego, który przez kilka lat legitymizował swoim entuzjastycznym głosem morderczy system. Ten głos został utrwalony nie tylko przy propagandowych bredniach o zrzuceniu amerykańskiej stonki, ale i przy odczytywaniu wyroków śmierci na antykomunistyczne podziemie.„Może to przykry dla pana temat, bo niektórzy to panu wypominają, ale ja uważam, że b. dobrze pan robił, czytając komentarze w Kronice. Po prostu wykonywał pan swój zawód, a dzięki pana obecności nawet ostre teksty stawały się strawniejsze” – powiedział Łapickiemu w rozmowie ówczesny premier RP Jerzy Buzek. Jak się więc okazało, przy samym poruszaniu tematu historycznej PKF kompromitowali się też ponad pięćset stron drobiazgowych zapisków, relacji z działalności, zawodowej i prywatnej, ze szczególnym uwzględnieniem obiadowych i kolacyjnych menu. Na powierzchni zostało trochę pożywki dla tabloidów – organiczna, obsesyjna niechęć bohatera do Gustawa Holoubka, na granicy paranoi („Nikt mi tak w życiu nie zaszkodził jak on. […] Zniszczył mi życie”); kompromitujący portret byłego zięcia – Daniela Olbrychskiego. Była żona, jedna z edytorek Dzienników – po latach upokorzeń – na pewno ma satysfakcję. Poza wszystkim jest jedną z nielicznych bohaterek pozytywnych publikacji – obok wnuczki Weroniki, Kościoła katolickiego (oddanego sojusznika Łapickiego) i przyjaciela Tadeusza Konwickiego. Ale nie czynię z tego pojawia się po lekturze tekstu na drugiej stronie okładki. „Tadeusz Łomnicki powiedział kiedyś: – Zazdroszczę publiczności, która ogląda mnie w Karierze Artura Ui. Andrzej Łapicki mógłby powiedzieć więcej: – Zazdroszczę publiczności, która ogląda mnie w czymkolwiek. Dlaczego mógłby? Bo był znakomitym aktorem o zabójczej prezencji, świetnie wychowanym synem profesora prawa rzymskiego, który czuł się naturalnie nawet w najwytworniejszym towarzystwie”. Zazdroszczę dobrego samopoczucia autorowi tej noty. Zestawienie aktorstwa Łapickiego z Łomnickim śmieszy samo w sobie, ale już postawienie Łapickiego ponad Łomnickim w połączeniu z powyższym uzasadnieniem zwala z nóg; jest pomieszaniem hierarchii, zaprotestowałby przeciwko temu zapewne sam autor Dzienników. Najbardziej jednak jest dotkliwy brak jakiejkolwiek informacji na temat zasad wydania. Nie wiemy, czy dostaliśmy kompletny zapis Dzienników, czy też materiał wyselekcjonowany. Jeżeli w ruch poszły nożyce, to Dzienniki Łapickiego mogą być dokumentem bez w aktorskim środowisku – zostańmy przy nim – jest normą obowiązującą. Co innego się mówi, co innego się pisze. Co innego się deklaruje, co innego robi. Można bezkarnie gardzić kimś, żeby po jego śmierci bezwstydnie lać łzy w mediach; wygłaszać egzaltowane mowy pogrzebowe, przy których mówcy – aktorzy wzruszają się własnym wzruszeniem. Przestrzegają przy tym jednej zasady: de mortuis nil nisi bene. Ale „bene” oznacza dla nich zawsze stawianie pomników bez skazy. Nie znają żadnych granic w tym błaznowaniu. Świat jest teatrem, ale nie musi być kłamstwem. Łapicki miał odwagę – jeżeli po śmierci można ją w ogóle mieć – być brutalnie szczerym w ocenie ludzi, zjawisk, czasami samego siebie. Dzienniki są festiwalem animozji, summą frustracji i niespełnienia; wylewem żółci na życie i świat, wzrastającym z upływem czasu. Starość ma ten swój przywilej; szkoda tylko, że w tym wypadku okazała się tak to szczęście, że już nie jestem aktorem. To zawód dla głupców i zboczeńców” – zapisał na jednej ze stron Łapicki. Jedna część tego zdania musiała być nieprawdziwa.
D42d71v.
  • k2de3tqke0.pages.dev/81
  • k2de3tqke0.pages.dev/10
  • k2de3tqke0.pages.dev/90
  • k2de3tqke0.pages.dev/70
  • k2de3tqke0.pages.dev/63
  • k2de3tqke0.pages.dev/47
  • k2de3tqke0.pages.dev/32
  • k2de3tqke0.pages.dev/38
  • zemsta zza grobu 2017